Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

Bomb Feeder! – porywająca (wędziska) metoda

Zacznijmy ten temat w dość oklepany sposób, czyli najprostszym zdaniem jaki można spotkać w artykułach – „ten rodzaj wędkowania ostatnimi czasy stał się w Polsce bardzo popularny…”

Metoda Bomb Feeder

A tak na poważnie, to chciałbym w tym wpisie poruszyć kilka kwestii na temat łowienia przy pomocy techniki nazwanej przez Anglików Bomb Fishing! Dla kogoś, kto nie miał do tej pory styczności z tym rodzajem wędkowania sama nazwa może wydawać się co najmniej dziwna, nie ukrywam, że do tej pory we mnie wzbudza lekki uśmiech! Bomb Fishing! No już na lepszy pomysł wpaść nie mogli, czemu nie Atomic Feeder, albo Led Fishing lub coś równie dziwnego… Dzięki tej jakże przemyślanej nazwie, każdy w naszym kraju mówi, że łowi na „bombkę”. Całe szczęście, że po wysłanych do znajomych wiadomościach z tym słowem w treści nie wpada na chatę grupa antyterrorystyczna. No ale skoro nie mam za dużo wpływu na tą nazwę, a większość i tak już używa określenia „bombka” to pozostanę w tym artykule przy tej terminologii, będzie nam wszystkim łatwiej. Oczywiście to tylko moja opinia, ale skoro ja siedzę przed monitorem i ruszam palcami po klawiaturze, by powstał ten wpis to mogę tak twierdzić – zawsze możemy się zamienić miejscami, ja będę czytał i narzekał, a ktoś inny walił w klawisze 😉

Skoro sprawę nazewnictwa mamy w mniejszym lub w większym stopniu wyjaśnioną, warto przejść do tego, czym ta bombka jest. Otóż w teorii to banalna metoda wędkowania, bo na żyłce wisi tylko ciężarek, który ma lokować zestaw w określonym przez nas miejscu i oczywiście przypon z hakiem do którego mocuje się przynętę. Prosty montaż i łatwo zapamiętać jak ma wyglądać, więc nie może być tu nic trudnego. I dokładnie tak też w praktyce jest. Zresztą wiele technik, które używane są przez wędkarzy na komercjach nie jest skomplikowane w budowie, a jednak zaskakuje swoją skutecznością. Przy bombce nie jest inaczej, jej skuteczność dosłownie poraża tego, kto zrozumie po co się stosuje taki rodzaj łowienia.

Jest z nią tak jak z Method Feeder – ma nie sprawiać kłopotów oraz skutecznie i szybko łowić karpie, przede wszystkim karpie, choć młóci się nią każdy gatunek ryb, który występuje w takich łowiskach. No ale skoro Method Feeder jest tak skuteczny i ma tak idealnie i punktowe podanie zanęty lub pelletu na podajniku z pięknie zaprezentowaną przynętą, to po co stosować coś innego? Na to pytanie nie można odpowiedzieć jednoznacznie, bo powodów jest sporo.

Pierwszy do głowy przychodzi mi fakt, że podczas dużej presji na danym łowisku ze względu na wielu odwiedzających to miejsce wędkarzy, lub podczas trwania zawodów, ryby uczą się nie nabierać na pułapkę jaką jest podajnik. Omijają one wtedy oczywiste dla nich miejsca, które nie raz powodowały u nich ukłucie hakiem ale chęć jedzenia sprawia, że nadal szukają czegoś do wessania w te swoje wielkie odkurzające pyski. Właśnie tą alternatywą, oczywiście dla wędkującego, a nie dla ryb, jest podanie przynęty na luźnym zestawie z dłuższym przyponem niż standardowe 10 cm, która wygląda jak niegroźnie leżący kąsek na dnie.

Innym powodem, dla którego używa się bombki jest reagowanie przez ryby na uderzające w powierzchnię wody ziarna lub pellety. Czasem mieszkające w zbiorniku karpie, amury lub inne gatunki są bardzo mocno przyzwyczajone do dźwięku wpadającego jedzenia do wody. Czasem na łowiskach komercyjnych są one karmione przez opiekunów danej wody lub zostały tego nauczone przez nagminnie używających tego sposobu nęcenia wędkarzy. Oczywiście tutaj również w grę wchodzi możliwość łowienia na Pellet Waggler, jednakże nie o każdej porze roku i nie w każdym łowisku ryby zareagują na podwieszoną w toni przynętę, czasem mimo wszystko trzeba ją stabilnie położyć na dnie. I właśnie w tym przypadku bardzo dobrze sprawdzi się użycie bombki, która podczas wpadania wyda charakterystyczny plusk uzależniony od wielkości i gramatury użytego ciężarka. Całość stabilnie zalegnie na dnie, a jeśli zajdzie taka potrzeba można często i szybko przerzucać by powtarzać pluskanie.

Następnym ważnym argumentem dla którego można użyć bombki to spokojne wstawienie zestawu. Nie raz podczas sesji wędkarskiej można trafić na bardzo cwane i przede wszystkim płochliwe ryby. Aby uniknąć zbędnego hałasu warto spróbować użyć omawianego zestawu. Najlżejszy dostępny ciężarek zawsze będzie delikatniejszy niż podajnik uderzający płaskim dnem o taflę wody. A jeśli przyjdzie Wam latem cichutko podchodzić do karpi za trzcinami przy brzegu można cichutko i wolno wstawić bombkę zaraz za nią manewrując wędziskiem. Później podrzucamy w miejsce łowienia pojedyncze ziarenka kukurydzy czy pelletu i pułapka zastawiona.

Pora roku również ma tutaj spore znaczenie – mianowicie chciałbym wskazać na zimne miesiące, w których ryby swoje żerowanie ograniczają do minimum. W większości przypadków wędkowanie w takich porach rozpoczynam od podawania pojedynczej przynęty właśnie na zestawie zbudowanym na dłuższym przyponie i ciężarku. Robię tak, by nie ryzykować zasypaniem łowiska choćby najmniejszą ilością frakcji, które bardzo szybko mogę nie tyle co przesycić ryby, co je odstraszyć z pola łowienia. Karpie w zimnie miesiące praktycznie nie trawią i jeśli coś zjedzą to są to pojedyncze kąski, więc zamiast żerować w punkcie z zanętą czy pelletem to najczęściej odsuną się od tego miejsca. Dlatego też bombka pozwala mi ze spokojną głową szukać dystansu, na którym się znarowiły i być pewnym, że nie przesadziłem z ilością podanego jedzonka. Oczywiście później, kiedy znamy już sytuację, można próbować na przykład z metodą, ale start musi być ostrożny.

Do innych opcji wykorzystania systemu z bombką warto zaliczyć możliwość szybkiego łowienia, a właściwie szybkość podawania zestawu do wody. Kiedy mamy w planach uzyskać jak najlepszy wynik z danej sesji, choćby na zawodach, czas przerzucania gotowego zestawu jest bardzo kluczowy. Podczas „bombardowania” nie trzeba poświęcać dużo czasu na przygotowanie, czasem trzeba poprawić lub wymienić przynętę, ale to w każdym zestawie jest taki mus, natomiast poza tym nie robimy nic jedynie podajemy w wybrane miejsce. Czy można załatwić temat szybciej?

Aby nie przedłużać dodam jeszcze tylko jedną myśl w temacie idei stosowania bomby. Jest to niewątpliwa przyjemność i towarzyszący skok adrenaliny podczas brania. Przecież to one sprawiają, że ludzie mają ochotę siadać na brzegu porządnie zarybionego zbiornika z pięknymi karpiami, amurami, wielkimi karasiami i grubymi linami. Te z kolei mają w sobie wiele siły i kiedy tylko dorwą się do naszej przynęty, a ta okaże się zakotwiczona bombką, to branie wtedy jest jak dynamit – ba! Jest jak bomba atomowa! Te wygięte w parabolę kije niejednokrotnie spadające z podpórek i grający w kołowrotku hamulec to przeżycie, które nas jara! To kwintesencja bombki!

Dobra, przytoczyłem kilka argumentów, które tłumaczą sens używania tej prostej w budowie metody ale teraz czas na techniczny bełkot – czyli jak zbudować taki zestaw. Nie martwcie się, bo nie będzie tak źle, gdyż jak już wspominałem, to łatwa sprawa.

Zestaw budujemy na odpowiednim do tego wędzisku. Przede wszystkim mowa tutaj o wędkach, które wytrzymają hole i odjazdy większych ryb oraz będą miały wystarczającą ilość tkwiącej w sobie tajemnej mocy 😉 by je zatrzymać i przyprowadzić na brzeg do podbieraka. Na rynku jest wiele modeli wędzisk feederowych idealnie się do tego nadających, ja natomiast wybieram zawsze coś z oferty Preston Innovations. Bombkę można zastosować na każdym dystansie toteż wybór długości bazuje na informacji,  gdzie będziemy łowić.  Ja opisze to na przykładzie mojej ulubionej wędki do bombki, czyli Monster X Wandzee. Używam jej najczęściej ponieważ Bomb Feeder-a używam w 90% przypadków w ciepłych porach roku, kiedy to ryby patrolują przybrzeżne strefy. Ten dwumetrowy, cienki jak bacik kij jest niesamowicie wygodny do takiego rodzaju łowienia, jest mega poręczny i szybki, a obławianie nim wysp lub pomostów jest bardzo przyjemne. Czary zachwytu nad nim dopełnia fakt, że ja uwielbiam gdy blank gnie się prawie pod sam dolnik.

Nad kołowrotkiem nie będę się zbytnio rozpisywał, ponieważ zasady są trzy – odpowiednia wielkość do użytego wędziska; bardzo sprawny i wytrzymały hamulec; jakość pozwalająca na tyranie go na takich rybach. U mnie na Wandzee znajdziecie Centrisa od Preston Innovations, do Wandzee pasuje zarówno rozmiar 450 lub 520, kwestia jak idealnie chcecie wyważyć kijek. Na szpuli kołowrotka znajduje się mocna, wytrzymująca próbę czasu i nie skręcająca się w świński ogon żyłka Reflo Sinking Feeder Mono 8lb, która nigdy mnie zawiodła i mogę nie niej polegać minimum jeden sezon ostrej tyrki na komercji.

Ten najważniejszy omawiany dziś zestaw robi się szybko, jest na to kilka sposobów, jednakże ja używam budowanego na systemie ICS Preston Innovations. Pozwala on na niezwykle szybkie dostosowanie się do warunków nad wodą, mam tu na myśli możliwą zmianę z jednej metody na drugą. Łowiąc prywatnie, dla przyjemności, można tak naprawdę jechać z jedną lub dwiema wędziskami, na których zamontowany jest trzonek systemu ICS i zacząć na przykład od metody, a w razie pomysłu na zamianę zdjąć tylko podajnik do metody i założyć ciężarek do bombki – jednym ruchem! Jeśli natomiast łowię na zawodach komercyjnych wystarczy mi po jednej długości wędziska na każdą zakładaną odległość łowienia, bo dzięki temu rozwiązaniu mogę założyć bez problemu methodę, bombkę, pellet feeder, czy koszyk open end z gamy Preston Innovations. To rozwiązanie pozwala być niezwykle szybkim oraz daje niezwykle szeroki wachlarz dostosowania się do skutecznej w danym momencie techniki, a to kluczowe kiedy chce się uzyskiwać jak najlepsze wyniki. Ciężarki do metody Bomb Fishing występują w kilku rozmiarach / gramaturach, co pozwala na dostosowanie się przede wszystkim do wybranego dystansu na jakim łowimy – przykładowo zakładając dość lekki 15, 20 lub 30 gram ciężarek, świetnie będzie się łowiło pod nogami lub na krótkich odległościach, natomiast decydując się na bombkę dystansową zakładam 45 gram na dłuższe wędzisko i posyłam bombkę znaczne odległości. Jednym słowem mając ICS możemy bez kłopotu łowić na różne komercyjne sposoby bez potrzeby wiązania nowych zestawów i przygotowywania zbyt wielu wędzisk.

Koniec zestawu to oczywiście przypon z hakiem. Nie wskażę Wam jedynej najlepszej długości, ponieważ jest ona uzależniona od tego jak ryby reagują na danym zbiorniku. To trzeba testować już samemu, gdyż czasami wystarczy krótki piętnastocentymetrowy, a czasami należy podać przynętę na przyponie o długości 50 cm. Mogę tylko wskazać, iż bardzo często używaną długością jest około 35-40 cm i nie bez powodu firma Preston oferuje takie przypony w opcji gotowej na najlepszej do tego żyłce Reflo Power! Haki wybieram jedne z trzech – KKM-B, KKH-B lub MCM-B. W teorii wybór uzależniam od wielkości ryb jakie pływają w zbiorniku – jeśli zakładam, że będę łowił małe i średnie karpie wtedy przypony wiążę na KKH-B a jeśli zakładam, że będą to większe sztuki feederowe to wybiorę MCM-B w okazalszym rozmiarze. Natomiast KKM-B to haczyk o cieńszym drucie niż KKH-B, a używam go kiedy wynik robię karasiami, bo on świetnie je trzyma lub gdy mam problem z utrzymaniem karpi na haku, gdyż KKM wbija się bardzo mocno, jest cieńszy i niezwykle ostry. W praktyce wygląda to tak, że w 80% mojego wędkowania zakładam na zestaw KKM-B w rozmiarze 12 lub 14. Przypon oczywiście należy zakończyć włosem, do którego montuje się przynęty.

No właśnie, przynęty! Ten temat, jak zawsze w łowieniu karpi, karasi czy amurów, jest jak worek bez dna. Świetnie sprawdzają się przy bombce wszelkie znane opcje – twarde pellety, montowane na gumki na włosie, nieśmiertelna i ponadczasowa kukurydza w postaci jednego lub kilku ziaren na stoperze, przynęty tonące czyli kulki lub Band’Umy lub niesamowicie skuteczne i popularne waftersy – najczęściej zakładane na bagnet. To tylko do Was należy co wybierzecie i co zdecydujecie się zastosować. Pole do popisu jest jak tafla lotniska po której porusza się mały zdalnie sterowany samochodzik – ogrom pustej dostępnej do wykorzystania przestrzeni.

To chyba najważniejsze, podstawowe sprawy związane z łowieniem na bombkę. Jeśli jeszcze nie próbowaliście tej metody to serdecznie Wam ją polecam – możecie sprawdzić jak działa w różnych sytuacjach, które opisałem w tekście powyżej, a sami zobaczycie, że frajda z wyników jest ogromna. Jeśli weźmiecie do ręki kij w ciepłe miesiące i uda Wam się wyczekać branie torpedowe karpia to będziecie chcieli więcej… Właśnie, może Anglicy powinni tą metodę nazwać bombka torpedowa! 😊😊 Nie ważne – ważne, że działa i to z niesamowitymi wynikami.

Marcin Cichosz