Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

Feederowo-spławikowy rewanż z Kanałem Żerańskim

Po ostatnim wędkowaniu na Kanale Żerańskim na dobre rozbudziła się w nas wędkarska rządza. Zachęceni przepięknym wynikiem ponownie udaliśmy się w kierunku centralnej Polski w celu przechytrzenia pięknych płoci oraz leszczy.

Kanał Żerański – Aleksandrów

Skład ekipy w porównaniu do ostatniego wyjazdu uszczuplił się o Marcina z ekipy Feeder Fans, chociaż do ostatniego dnia zachęcaliśmy naszego kolegę do powtórzenia wyjazdu w takim samym wesołym składzie, to niestety cykl pracy i natłok  dodatkowych obowiązków nie pozwolił mu wybrać się ponownie z nami na ryby. Szkoda ale nie ma co przeżywać przecież odrobimy kolejnym razem może dwudniowym wyjazdem!

Także na placu boju zostało tylko dwóch wędkarzy kanału ja oraz Patryk. Aby urozmaicić wędkowanie wybraliśmy inny odcinek kanału, bardziej sportowy na którym jest masa zawodów, gdzie ryba jest już nauczona co to zanęta i co to dobry robak. Dodatkowo ten pływ charakteryzował się znacznie większą głębokością, a nasz grunt przekraczał 3 metry.

Kanał Żerański – Aleksandrów

Po przybyciu na miejsce tradycyjnie przywitał nas kilkustopniowy mróz, który mógłby sprawić, że ryby zupełnie wyłączą się z żerowania.

Tym razem postawiliśmy na dwie zupełnie odmienne techniki. Skonfrontowaliśmy tyczkę oraz feedera na dość głębokim wolno-płynącym kanale.

Wędkowaliśmy na odcinku w Aleksandrowie co sprawiło, że w porównaniu z ostatnim wyjazdem nie musieliśmy w pośpiechu szukać miejscówek, a powolnym krokiem razem z niezawodnym wózkiem Preston 4 Wheel Shuttle dojechaliśmy na wytypowane przez nas stanowiska. Wózeczek na kanale to już sprawa obowiązkowa, bez niego wędrówka w dalszy odcinek to niczym spacer farmera w Strongmenach!

Tego dnia zaczęliśmy od przygotowania mieszanek zanęt oraz glin, które po nawilżeniu miały odpowiednio wchłonąć wodę podczas, gdy my rozstawialiśmy sprzęt i szykowaliśmy się do łowienia.

Pod tyczkę postanowiłem użyć mocno domoczonego połączenia Sonubaits F1 Dark z Dutch Master Silver, co tworzyło ciemną, dość ciężką mieszankę.

Patryk natomiast postawił na dwie zanęty z zawartością mączek rybnych. Połączył on Sonubaits Match Method Mix oraz F1 Dark, a jego zamysłem było to by całość mocno pracowała na dnie i szybko uwalniała się z  koszyczka.

Dodatkowo niestandardowo jak na tą wodę przygotował Pro feed pellet 1mm, który ze względu na mikroskopijny rozmiar bardzo ostrożnie domoczył spryskiwaczem.

Nasza mieszanka zanętowa była również łączona z frakcją glinianą, podczas tego wyjazdu stosowaliśmy glinę wiążącą Dobule Leam i Mieszanki Klubowej Jezioro od Górka, w proporcjach 3:1.

Kolejnym różniącymi nas wyborami była odległość łowienia. Ja wędkowałem niepełną tyczką (11m), a Patryk zdecydował się łowić aż za połową kanału na odległości 22 metrów.

Na 11 metrze położyłem około 8 litrów mieszanki składającej się trzech części gliny oraz dwóch części zanęty, w której znajdowało się około 150ml jokersa oraz taka sama ilość pinki. Patryk połączył glinę z zanętą w stosunku 1:1 i dał zdecydowanie większą ilość robactwa, a na start posłał 6 wałków dobrze ściśniętej mieszanki.

Przy otwarciu wędkowania ryby pod tyczką zameldowały się błyskawicznie. Już w pierwszym wstawieniu wyjąłem przyzwoitą płoć, a w kolejnym przepływie okazałego leszcza, czułem że to będzie dzień typowo tyczkarski. Od ostatnich zawodów na tej wodzie minęło dopiero dwa dni, więc miałem pewność, że przy tej strefie ryba będzie grasować.

Pod feederem nie wyglądało to tak kolorowo. Patryk na ryby czekał zdecydowanie dłużej, a gdy się już pojawiały musiały mocno konkurować o pokarm z jazgarzami, które skutecznie przeszkadzały w łowieniu feederem.

Pod tyczką z czasem ilość ryb na 11 metrze rosła, a gdy tylko pojawiały się jazgarze natychmiast trzeba było dorzucać kubeczkiem dużą ilością zanęty z jokersem oraz pinką, która ponownie sprowadzała fajne ryby.

Z feedera w pierwszych dwóch godzinach pojedyncze normalne ryby przeplatane były plagą jazgarzy, łowienie ich było bardzo uporczywe.  

Patryk w tym odcinku czasowym zdał sobie sprawę, że obstawienie 22 metra jest błędem gdzie ryba nęcona pod tyczkę nie chcę wychodzić z ustawionej strefy. Aby dnia z feederem nie zaprzepaścić mizernym rezultatem, mój kolega podjął decyzję aby przestawić się na bliższy wariant dokładnie na 15 metr.

Zmiana dystansu była strzałem w dziesiątkę. Nastąpiła sprawnie przez szybkie podanie 4 pokaźnych koszyków z dużą ilością robactwa, micro pelletu i samej spożywczej mieszanki w lekkim ubiciu, można rzec, że po opadnięciu na dno z szybką pracą.

To zdecydowanie stworzyło rybom taką bombę kaloryczną i spore zamieszanie w wodzie, co było widać już w pierwszych minutach od rozpoczęcia sprawdzania krótkiej linii na której Patryk zaczął punktować sportowymi leszczami.

Potwierdziło to tylko tezę, że ryby w Aleksandrowie preferują ustawiać się w odległości tyczki, można napisać że ryby dokładnie są już tam tak nauczone, że wiedzą w którą stronę i na jakim polu trzeba dopłynąć do stołówki 😊

W kolejnych godzinach wspólnie i systematycznie odławialiśmy ryby, z tym że te pod feederem zaczynały robić się zdecydowanie większe. Na haczyk w celu selekcji zakładane były grubsze kąski, w pewnym momencie nawet po 2-3 grube białe robaki, a płocie i leszcze natychmiastowo uderzały w przynętę.

Podczas tej sesji kluczowe było bogate donęcanie. W mojej opinii mniejsze znaczenie tego dnia miały proporcje mieszanki, ale trzeba było postawić na dopasowane obfite robactwo. Im więcej wrzucaliśmy do wody robaków, tym więcej i większe ryby łowiliśmy. Co ciekawe zaraz po donęcaniu notorycznie pojawiały się duże płocie, które można było odławiać seriami. Natomiast, gdy tylko one znikały pojawiały się leszczyki w przedziale 100-600 pkt.  Ryby pod tyczką najszybciej pobierały stabilnie położoną przynętę. Świetną opcją był zestaw przegruntowany o około 10-15 cm i podczas pracy przytrzymywany na stopa.

Ta teza sprawdzała się również w przypadku feedera stosowany był 50 centymetrowy przypon zakończony hakiem N20 w rozmiarze 16 przy przeciążonym koszyku 40 gram, który nie turlał się po dnie wody, dając możliwość do szybkiego i dynamicznego brania fajnej ryby, przy zasadzie, że solidna praca mieszanki i robali trafia do wody.

Jeżeli chodzi o sprzęt, którego używaliśmy – Patryk postawił na finezję przy użyciu Supery SL w wersji 11 stopowej z podłączonym kołowrotkiem Centris 420 na plecionce Reflo Absolute Feeder o średnicy 0,10. W pracy z koszyczkami klasycznymi na zestawie następowała duża rotacja. Przekrój stanowiły koszyki Hexmesh, Open End, Wire Cage oraz Distance Cage od Preston Innovations.

Ja natomiast swój zestaw główny do tyczki oparłem na żyłce głównej Accu Power 0.12 i przyponach o grubości 0.10 zwieńczonych hakami N10 w rozmiarze 16. Moim sygnalizatorem brań był spławik z nowej serii Preston o nazwie Power. Użyłem tego modelu spławika o wadze 2 gram z racji tego, że łowisko było dość głębokie (około 3.5 metra).

Podsumowując pojedynek dwóch metod to ciekawe doświadczenie i niesamowita konfrontacja. Z pewnością na odcinku gdzie ryba cyklicznie nęcona jest na krótkim dystansie tyczka zdecydowanie przebije feedera.

Wiosną, gdy ryby są ostrożne i bardzo chimeryczne, a łowisko jest stała areną zawodów wędkarskich podejście do wędkowania wymaga maksymalnej precyzji co daje nam metoda skróconego zestawu. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że większe egzemplarze zostały złowione za pomocą feedera, co świadczy o skuteczności tej metody, gdy polujemy na duże ryby.

Wyjazdy na kanał na najbliższy wiosenny czas chyba zostały zakończone. Im będzie cieplej tym zapewne presja ryb na kanale będzie słabła, zaś ryby będą powoli opuszczać tą strefę w drodze do zalewu. Powoli nadchodzi fajna pogoda, więc czas kierować swoje ekspedycje w stronę jeziora.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda się już połowić w naszej strefie na wschodnim kresie.

Z wędkarskim pozdrowieniem,
Bartosz Iwaniuk