Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

Jak zacząć sezon z method feeder

Każdy z nas czeka niecierpliwie na rozpoczęcie kolejnego sezonu wędkarskiego. Nie ważne, że poprzedni dał nam w kość pod względem zmęczenia związanego z wyjazdami, szykowaniem i przede wszystkim bardzo wczesnym wstawaniem, by być nad wodą jak najszybciej, to i tak po przerwie wszyscy czekamy na chwilę kiedy ze zbiorników zniknie pokrywa lodowa. A trzeba przyznać, iż miniona zima była dla wędkarzy bardzo długa…

Pamiętam jak dziś, że pierwsze przymrozki pojawiły się dość szybko i niestety sukcesywnie eliminowały brania karpi i amurów. Te ryby w niskiej temperaturze wody nie żerują intensywnie, aż w końcu zupełnie przestają pobierać pokarm zapadając w zimowe lenistwo. Co prawda jeździłem wtedy na wędkowanie ale głównie udawało się łowić karasie. Te wszędobylskie ryby to w końcu mistrzowie przetrwania i pierwsze zimno im nie przeszkadza, więc jedzą póki woda nie zmieni się w lód. Początkowy etap odsapnięcia od wyjazdów oraz spędzanie czasu w rodzinnym gronie jest bardzo pozytywnym okresem, jednakże po pewnym czasie zaczyna mnie ciągnąć nad wodę jak wilka do lasu. Czuję się wtedy jakby jakaś niewidzialna siła wyganiała mnie za drzwi i szeptała kuszącym głosem w ucho „spakuj się i jedź!”. Z nudów w weekendy schodzę do piwnicy, wywalam na korytarz składowane graty, wyprowadzam rowery i dokopuję się do szczelnie zamkniętych pudeł z opakowaniami zanęt oraz pelletów i sprawdzam jak wyglądają, wącham zawartość otwartych opakowań oraz przesypuję pellet z dłoni na dłoń aby nie wyjść z rytmu co jakiś czas zerkając zza winkla czy nie zbliża się jakiś sąsiad. Do szpitala dla obłąkanych nie mam z osiedla daleko i wolę nie ryzykować, że mnie podpatrzy i zadzwoni po służby w białych kitlach.

Lecz ta zima nie odpuszczała u mnie w rejonie ani w styczniu ani w lutym. W marcu pierwotnie również nie wyglądało to dla mnie kolorowo. Mam w okolicy pewien zbiornik przy drodze, którą to czasem jeżdżę autem i traktuję go jako prognozowy dla pojawiania się i zanikania lodowej warstwy. Jest on tak usytuowany, że stan pokrywy lodowej na nim zgadza się z tym czego mogę się spodziewać na innych odwiedzanych przeze mnie łowiskach. I właśnie pod koniec marca kiedy mijałem go autem zauważyłem, że odmarzł więc mogłem brać się za prawdziwe szykowanie na wyjazd, a nie tylko na przesypywanie zanęty z garści w garść ;).

Wychodzę z założenia, że jeśli tyle czasu każdej zimy czekam na rozpoczęcie wędkowania, to musi być ono dobrze zaplanowane. Jest wiele niewiadomych przed każdym sezonem, które sprawiają, że możemy rozpocząć nowo sezonową przygodę z method feeder w słabym wydaniu, a przecież nikt z nas tego nie chce. Zawsze zaczynam od skrupulatnego wyboru zbiornika, na którym to pojawię się jako pierwszym w sezonie. Podczas poprzednich sezonów rozpoczynałem w różnych miejscach na przykład na łowisku Batorówka albo nad moją ulubioną Zofiówką. Na ten rok jako pierwsze wybrałem dość nowe dla mnie łowisko jakim jest Zalew Piechota w Gostyninie. To woda od niedawna zarządzana przez Stowarzyszenie, które tworzą pasjonaci, więc zarówno otoczenie jak i rybostan są dobrze zarządzane. Kiedy wybieram łowisko na początek sezonu, to decyduję się na takie, w którym pływają różne gatunki i dzięki temu mam większą szansę, że coś złowię niezależnie od tego na jaką trafię pogodę. Jeśli będzie zimno i temperatura wody będzie jeszcze bardzo niska to karpie mogą być wyłączone z żerowania ale mam szansę złowić na przykład leszcze, płocie albo karasie.

Po przyjeździe nad wodę zdecydowałem się ulokować swoje stanowisko mniej więcej w połowie długości zalewu – nie znając tego miejsca musiałem trochę zaryzykować w tym temacie. Z doświadczenia wiem, że środkowe strefy są dość bezpiecznym wyborem w chłodnych miesiącach. Dlaczego tak się dzieje pomyślicie. Zauważyłem, że karpie i amury w zimnych okresach zbierają się albo w najgłębszych miejscach gdzie woda jest najmniej wyziębiona, często w dużych grupach i tam zimują albo obierają po prostu środkową strefę zbiornika nawet jeśli niewiele się ona różni głębokością od pozostałych części akwenu. Myślę, że robią tak gdyż środkowa część zapewnia im swojego rodzaju azyl od zgiełku na brzegu i mogą w spokoju zastygać w letargu ze zmniejszonym metabolizmem. Co prawda to tylko teoria ale sprawdzona przez lata wędkowania i śmiało powinniście brać ją pod uwagą typując miejscówkę oraz gdy szukacie ryb w łowisku.

No właśnie! „Szukacie ryb w łowisku” – tego zdania nie sformułowałem przypadkowo. Szukanie ryb ma o tej porze roku niebagatelne znaczenie i jest to kolejna ważna informacja w tym artykule. Po wcześniejszych informacjach wprawny umysł może się już domyśleć, iż ryby w większości przypadków nie szukają pokarmu jak w ciepłych miesiącach. Nie oznacza to, że nie jedzą w ogóle tak jak w pełni zimy. Owszem jedzą i nie pogardzą smakowitym kąskiem ale musi on być podany przez wędkarza w odpowiednie miejsce. Karpie teraz, gdy woda jest jeszcze dość chłodna oszczędzają energię i jej wydatek jest minimalny bo może dojść do sytuacji, w której będą zmuszone zatrzymać trawienie zależne od temperatury wody. Jednym słowem nie szukają intensywnie pokarmu, a przemieszczają się tylko gdy jakaś partia wody jest bardziej nagrzana lub w obrębie swojej bezpiecznej strefy.

Naszym zadaniem jest znaleźć właśnie tą ich strefę. Ten azyl. A jest on w 90% przypadków ulokowany w środkowej części zbiornika o czym już wspominałem wcześniej.

Teraz kiedy wiecie już jaka jest teoria – wystarczy zabrać się za gruntowanie strefy wody przed sobą oraz na bokach swojego stanowiska. Ja zrobiłem to bardzo prosto, bo szerokość Zalewu Piechota nie jest duża, a ja nie chciałem wychodzić dalej niż środek ze względu na wędkujących po przeciwnej stronie zawodników. Zarzuciłem zestaw zakończony ciężarkiem do gruntowania na mniej więcej środek łowiska i liczyłem w myślach czas opadania na dno, później dystans skróciłem o około 3 metry i ponownie zarzuciłem i oczywiście znów liczyłem. Skracałem tak cztery razy, bo kolejne skrócone długości byłyby już zbyt oddalone od środkowej części łowiska, w której to upatrywałem wspomnianego azylu. Świetne do tego celu, czyli gruntowania są Preston Feature Finder Leads 30g lub Preston Bullet Cube Leads 45g. Ich kształt jest nie tyle ważny przy sprawdzaniu głębokości co przy kolejnym etapie gruntowania czyli przy weryfikowaniu dna. Gdy już wyznaczyłem dystans pod względem możliwie najgłębszego miejsca to zaznaczyłem go na klipie szpuli kołowrotka i zabrałem się za wspominane weryfikowanie. Jest to bardzo prosta ale ważna według mnie czynność gdyż właśnie dzięki kształtowi wspomnianych ciężarków pozwala ona na sprawdzenie czy na dnie nie ma zaczepów w postaci gałęzi lub jakiegoś nanosu, oraz czy nie ma zbyt dużych wygrzbieceń mułu. Takich rzeczy w miejscu łowienia nie chcę. Nikt z nas nie chce. Szukam miejsc w miarę czystych gdzie będę mógł lokować zestaw. Ja znalazłem takie na czterdziestym drugim metrze od brzegu.

W tym okresie wędkarskim wiem, że istnieją bardzo małe szanse na potrzebę wędkowania na krótkich odległościach i od razu zabieram ze sobą i przygotowuje dłuższe kije dopasowane do wielkości zbiornika. Na to wędkowanie wybrałem blanki o długości 12 ft, czyli ~3,6 metra. W moim przypadku są to oczywiście od wielu lat wędziska Preston Innovations, ale w tym sezonie są to już nowe kije czyli Supera X Feeder 12ft. Ten kij to czysta finezja łowienia z ogromnymi możliwościami holu dużych ryb połączona z perfekcyjnym ładowaniem zestawu do wyrzutu. Dla nich wspomniany dystans to przysłowiowa „bułka z masłem” bo spokojnie pozwalają mi celnie sięgać do około 75 metrów przy method feeder.

Kolejną nowością na ten sezon są dla mnie kołowrotki z nowej serii Extremity Feeder SD. Do wspomnianych wędzisk zamontowałem wersję 620 i pasuje ona tutaj idealnie!

Przejdźmy teraz do mniej technicznego akapitu ale za to jakże ciekawego dla wielu wędkujących techniką method feeder. Mianowicie mam na myśli wybór i przygotowanie mieszanek zanętowych na początkową cześć sezonu.

Decyzja od jakiej mieszanki oraz jakiego pelletu zaczynać sezon zajmuje wielu z Wam sporo czasu. Myślę, że jest tak po części dlatego, iż zimowa przerwa od wędkowania daje wszystkim czas na przemyślenia i analizę rzeczy na które podczas rozkręconego sezonu nie ma już zbytnio dużo.

Teoria, ale nie tylko, bo także sprawdzone rozwiązania mówią, że zimna woda to ciemna mieszanka i taka, która nie będzie miała w swoim składzie zbyt dużo treściwych części pokarmowych. Czyli teoretycznie nie chcemy dużych ziaren albo dużych granulacji pelletów bo nasz miks powinien zainteresować ryby ale ich nie może przekarmić. Przecież jeśli już znajdziemy miejsce, w którym mamy branie lub brania, to nie chcemy o tej porze roku tego w głupi sposób popsuć.

Ja natomiast miałem na to wędkowanie trochę inny pomysł. Można rzec, że wymyśliłem sobie rozwiązanie mocno hybrydowe. Postanowiłem użyć sprawdzonej zanęty w ciemnym kolorze, która została wręcz stworzona do wędkowania techniką method feeder czyli Match Method Mix oraz sprawdzonego pelletu Pro Feed o granulacji 2mm. Niejednokrotnie taki zestaw stosowałem solo bez żadnych dodatków. Ale tak jak wspomniałem postawiłem na pewnego rodzaju połączenie hybrydowe. Na czym ono polegało? Ano na tym, że bardzo dużą cześć moich mieszanek stanowiły wymienione ciemne i bezpieczne produkty lecz trochę zaryzykowałem i dodałem do nich coś co normalnie dodałbym dopiero w ciepłej aurze. Mam tutaj na myśli zanętę Power Scopex oraz nowy pellet Marine Green w wielkości 4mm.

Szaleństwo co? Pierwotnie też tak stwierdziłem. Ale co skierowało mnie do stworzenia takiej mieszanki…? Zacznę od pelletu. Marine Green to seria pelletów, w której cześć składu stanowi dodatek tłustszej mączki zwanej halibutową. Właśnie taki pellet o większej zawartości białka i tłuszczów idealnie nadaje się na ciepłą wodę gdy ryby jedzą jak opętane, natomiast w zimnej wodzie trzeba z nim uważać. No właśnie – nie znaczy to przecież, że nie można go użyć ale po prostu trzeba uważać z jego ilością. Ja postanowiłem tego Marine pelletu dodać jako „smaczek” w podajniku. Wielkość czterech milimetrów nie jest przesadzona, a smuga jaką tworzy z tłuszczu na pewno zainteresuje wygłodniałe po zimie ryby – ważne by nie przesadzić z ilością! Ma on także jeszcze jedną niesamowitą zaletę, jest w zielonym kolorze, a ten karpie po prostu uwielbiają, wiem to z doświadczenia.

Natomiast mieszankę zanętową skomponowałem na bazie wspomnianej Match Method Mix Dark, która jest ze mną latami w arsenale ale dodałem do niej niewielką cześć słodko pachnącej zanęty Power Scopex. Jako, że ta ostatnia ma dość intensywny żółty kolor to wiedziałem, że mocno wpłynie na całość pod względem barwy końcowej lecz mimo to postanowiłem spróbować połączenia by się jakoś wyróżnić. Generalnie od pewnego czasu używam Power Scopex w rożnych kompilacjach ze względu na jej niesamowicie lubiany przez ryby aromat. Jest on po prostu uniwersalny według mnie. No i sprawdził mi się nie raz na zawodach czy też prywatnym wędkowaniu.

Pellet Pro Feed przygotowałem standardowo w sitku do namaczania Preston Bait Strainer zalewając go wodą na minutę i trzydzieści sekund, natomiast pellet Marine trzymałem w takim pudełku aż cztery minuty. Wtedy ten czteromilimetrowy stał się na tyle miękki bym miał pewność co do jego nabijania w podajniku ale aby nie był zbyt mokry. By stworzyć tą mieszankę pelletów użyłem cztery części pelletu 2mm oraz jedną część pelletu 4mm.

Zanęty połączyłem w bardzo podobnych proporcjach, wymieszałem i namoczyłem sprawdzonym sposobem – czyli jedna część wody do trzech części zanęty. Ale pamiętajcie, że zanęty Sonubaits nie boją się wody i możecie dodać jej nawet więcej licząc się z tym, że trochę dłużej trzeba będzie poczekać aż będzie gotowa. Standardowo całość przesiałem przez niebieskie sito Preston Riddle 4mm. To zawsze nadaje pulchności i bardzo dobrze poprawia połączenie całości.

Jeśli znacie moje artykuły, a mam nadzieję, że tak, to doskonale wiecie, że wędkowanie staram się zaczynać od podania w łowisko samej zanęty. I nie dlatego, że uważam, iż to lepsze rozwiązanie ale dlatego, iż twierdzę, że ryby w naszych łowiskach jeszcze nie są na tyle przyzwyczajone do pelletów jak na przykład w łowiskach angielskich. Oczywiście są już w Polsce takie miejsca gdzie pellet wiedzie prym o każdej porze roku lecz uznałem, że Zalew Piechota raczej jeszcze do takich nie należy. Pellet wprowadzam w miejsce łowienia dopiero w kolejnych rzutach. Jest to uwarunkowane tym jak ryby reagują i czy w ogóle reagują na to co jest aktualnie nabite w podajniku. W tym konkretnym wypadku sama zanęta nie pozwalała mi złowić żadnej ryby! Szok! Mało kiedy się z tym spotykam w chłodne miesiące. Ale nie myślcie, że czysty pellet poprawił sytuacje, w ogólnie nie. Nic nie zmienił. Dopiero kiedy zmieszałem ze sobą pół na pół mój miks zanęt oraz miks pelletów natychmiastowo miałem wskazanie, a później w następnym zarzucie miałem branie. Coś niesamowitego ponieważ zupełnie się tego nie spodziewałem.

Czy ilość zanęty ma znaczenie? Drodzy czytelnicy – śmiało twierdzę i powtarzam od lat jak mantrę, że to ilość podanego produktu o właściwościach nęcących ma ogromne znaczenie. Często można szybciej „zniszczyć” swoje miejsce łowienia podając za dużą ilość mieszanki niż źle dobraną mieszanką. Ale o tym pisałem już niejednokrotnie, więc zachęcam serdecznie do przeglądania bloga. Jednakże w tej konkretnej sytuacji i podczas tego wędkowania nastawiłem się na łowienie małymi podajnikami Preston ICS Dura Flat Method Small 30g, bo tak wskazywała logika. Natomiast jednego łowiska nigdy nie powinno się porównywać z innymi łowiskami i wzorować na nich, ponieważ Zalew Piechota udowodnił mi, że ryby w nim żyjące potrzebują większych dawek jedzenia nawet o tej porze roku! Zdecydowanie lepsze i szybsze brania były kiedy do zestawu ICS zamontowałem wersje dużą (Large) podajnika trzydziestogramowego.

Mam z tego dnia jeszcze jeden wniosek. Całkiem ciekawy ponieważ pisałem wcześniej, iż trochę ryzykowałem dodając do ciemnego Match Method Mix zanętę Power Scopex. Pierwsze trzy ryby miałem po połączeniu pelletu z zanęta ale później nastąpił lekki zastój i kolejne trzy rzuty były bez brań. Jakież było moje zaskoczenie kiedy znów zacząłem łowić karpie, gdy podajnik dopalałem porcją aromatu w postaci Absolute Liquid Flavour w wersji Power Scopex! Ewidentnie mocno pachnąca mieszanka bardzo pasowała rybom. Próbowałem także dodatku Fish Oil lecz to jeszcze nie jest chyba na niego czas 😉 Z tym dodatkiem poczekam na ciepłe dni.

Myślę też, że dużą rolę w skuteczności miała część zielonego pelletu Marine Green 4mm. Twierdzę tak, ponieważ moi koledzy, którzy wędkowali tuż obok nie mieli tak dobrych wyników, a nasze wędkowanie różniło się właśnie dodatkiem tego pelletu.

Co z przynętami? Muszę przyznać, że w tej sprawie moje przemyślenia z poprzednich sezonów mnie nie zawiodły. Mianowicie jest to któryś sezon, kiedy start jest najlepszy, gdy na włosie montuję waftersa w kolorze różowym lub w kolorze białym. Tym razem „the best” znów okazało się pudełko Sonubaits Band’Um Wafter 8mm Krill&Squid. Mój faworyt na wczesną wiosnę pozostał niezmieniony.

Wędkowanie rozpoczynające sezon 2025 w method feeder było dla mnie świetne. Przyjemnością było po przemyśleniu zachowań ryb, wygruntowaniu łowiska, dobraniu działającej mieszanki i jej ilości na podajniku wraz ze sprawdzoną przynętą, łowić w chłodnej wodzie rybę za rybą. Udało się złowić nie tylko sporo karpi, choć te cieszyły najbardziej, ale także płocie oraz pojedyncze leszcze. Uwielbiam tak zaczynać sezon. Myślę, że dobra energia ze startowego wędkowania może rzutować na kolejne dni w danym roku nad wodą. Oby tak właśnie było w tegorocznym sezonie wędkarskim 😉

Oczywiście naturalnym jest, że i Wam takich dni życzę!

Marcin Cichosz.