Blog wędkarski – Sklep Drapieżnik

Popołudnie w strefie przybrzeżnej z DM Bisquit&Corn

Ten tytuł mówi sam za siebie bo wędkowanie w strefie „margin” to jedna z większych przyjemności jakie mogę sobie zaserwować mając do dyspozycji raptem kilka godzin czasu. A zdarza mi się dość często, że nie mogę sobie pozwolić na całodzienny porządny wyjazd na ryby. Zresztą chyba nie tylko ja mam taki problem i zna go zapewne większość dorosłych osób, które jak to lubię określać – „zostało dogonionych przez życie i obowiązki”.

Na taką sytuacje znalazłem pewne rozwiązanie i praktykuję je czasem gdy nie mam innego wyjścia. Mianowicie zabieram ze sobą dokładnie tylko te rzeczy wędkarskie, które potrzebuję. Nie biorę kilku wędzisk jak na zawody, nie zabieram zapasowej sztycy, nie biorę dużego pokrowca ani też torby z materiału eva w której mieszczę półki, siatki i dodatkowe czasze do podbieraka. Biorę niezbędne minimum choć dla wielu może ono i tak wydawać się całkiem niezłą ilością. Jednakże dla mnie to właśnie jest minimalny zestaw – siedzisko, wiaderka i sito, torba na pojemniki oraz przynęty i jedna wędka oraz podbierak.

Tym razem wybrałem łowisko dość spore i dzikie a od niedawna zarządzane przez Stowarzyszenie wędkarskie dzięki czemu można tutaj się cieszyć pięknymi rybami. W tej wodzie występują leszczyki w różnych rozmiarach, karasie złote i srebrne, liny, większe leszcze, płocie i karpie oraz amury. Te ostatnie głównie w mniejszych rozmiarach, choć trafiają się też raz na jakiś czas większe sztuki. Brzegi są zawsze ładnie skoszone a trzciny odpowiednio wykarczowane o określonej porze roku. Ja jednak bardzo lubię te trzcinowiska pomiędzy stanowiskami wędkarskimi ponieważ nadają one niesamowitego uroku temu miejscu. Nie lubię odsłoniętych gołych dziur z wodą, wolę właśnie takie łowiska, które są pozostawione w stylu naturalnym. Sprzyja to nie tylko mojemu dobremu samopoczuciu ale także lokalnej faunie, która buszuje tu na każdym kroku. Nie raz nad głową kołuje w powietrzu dzikie ptactwo drapieżne a z trzciny na trzcinę przelatują przed nosem zabawne ptaszki trzciniaki. Wieczorami po burtach wędrują bobry, nic sobie nie robiąc z obecności wędkarza a i nie jednokrotnie siedziałem nieruchomo bo zaraz za wałem spacerowały stada dzików z młodymi. Jednym słowem azyl dla mnie oraz mieszkańców okolicznych lasów i rozlewisk.

Skoro miałem do wykorzystania raptem około trzy, a może cztery godziny postanowiłem, że będzie to trenowanie umiejętności i umilanie sobie czasu wędkowaniem w strefie przybrzeżnej. Zabrałem ze sobą więc tylko jedną wędkę – Preston Innovations Supera X 10ft z zamontowanym kołowrotkiem Centris w rozmiarze 520 i nawinięta żyłką Reflo Sinking Mono 6lb. Zestaw zakończony strzałówką z fluorocarbonu Momoi Soflex o srednicy 0.245. Taka fluorocarbonowa cześć strzałowa pozwala na wzmocnienie zestawu końcowego i powoduje lepszy opad na dno oraz stabilniejsze zaleganie zestawu przy dnie by nie niepokoić podpływających w okolice zestawu karpi, one szybko potrafią wyczuć takie zagrożenie i odpuszczą sobie żerowanie w tym miejscu, a tego nikt z nas nie chce 😉

Mimo tego, że postawiłem na łownie pod brzegiem nie zabrałem ze sobą tak bardzo skutecznej i popularniej ostatnio bombki (bomb feeder). Postanowiłem dopracowywać moje łowienie na method feeder. Mimo, że wędkuję ta metodą już wiele lat to zawsze mam coś do poprawy, lubię gdy mój sposób łowienia ewoluuje, lub przynajmniej staram się by tak było. Ale wędkowanie zacząłem od linii trochę dalszej, bo w granicach 27m. Dlaczego tak zrobiłem? To proste. Mało kiedy zaraz po tym jak rozłożymy stanowisko nad brzegiem wody będziemy mieli od razu brania. Zazwyczaj sporo hałasujemy, tupiemy i kręcimy się ze sprzętem dlatego najlepiej dać chwilę odpocząć od hałasu rybom, wtedy za chwilę wrócą. Zarzucam wtedy method feeder na ciut większą odległość i badam łowisko i to co dzieję się na zadanej odległości. W międzyczasie zaczynam pracę nad miejscem przy brzegu. Podaje dzięki użyciu koszyka BaitUp od Preston Innovations porcję zanęty, porcję pelletu ProFeed 8 mm, ale niewielką ilość, i małą ilość pelletu 2mm ProFeed. Główną moja bazą do takiego wędkowania jest zdecydowanie zanęta. Swoją pracą, zapachem i wszechobecnymi frakcjami w słupie wody po wytrząśnięciu z koszyka musi zwabić coś w nasze upatrzone miejsce.

Zawsze podczas mojego łowienia method feeder używam zanęt Sonubaits, tych które posiadają w składzie mączki rybne. Już od bardzo dawna wiadomo, że karpie i inne duże ryby kochają zapach i wartości odżywcze zawarte w mączkach. Jednakże kilka dni przed napisaniem tego artykułu pojawiła się na rynku nowa seria zanęt od Sonu. Jest to seria o nazwie DM i wywodzi się ona od poprzedniej wersji Dutch Master, pierwotnie opracowanej przez holenderskich topowych wędkarzy. Te wcześniejsze wersje były to jednakże zanęty do feedera klasycznego ale te nowe natomiast są dostosowane również do method feeder! Od razu mnie to zaciekawiło ponieważ Dutch Mastera znam doskonale z łowienia leszczy na klasyka, ale skoro są w nowej odsłonie i mają współpracować z podajnikami to dla mnie może być strzał w dziesiątkę. Przyczyna mojego toku rozumowania jest prosta – nie raz łowiąc na starą serię miałem świetne wyniki i przyłowy sporych karpi i amurów i to w momencie gdy się tego w sumie nie spodziewałem.

👉 Zobacz zanętę Sonubaits DM Natural Feeder 1kg – Biscuit & Corn

Dlatego też na tą sesyjke z przybrzeżnym łowieniem wybrałem właśnie nową DM. Bez zastanowienia zapakowałem do torby zanętę o nazwie Biscuit & Corn – co należy przetłumaczyć jako Herbatniki i Kukurydza. Zanęta ma kolor bardzo jasny. Sucha wysypana do miski prosto z opakowania jest prawie biała, natomiast po przygotowaniu nabiera pięknego żółtego koloru. Jej zapach jest bardzo intensywny i można w nim poczuć wspomnianą kukurydzę w połączeniu z jakimiś ciastkami. Nie byłbym, sobą gdybym jej nie spróbował i w efekcie wyczułem słodką mieszankę pełną produktów piekarniczych, produktów pszennych oraz wspomniany przysmak większości ryb karpiowatych, czyli właśnie kukurydzę.

Aby zanętę przygotować w poprawny sposób należy na całe opakowanie (1kg) dodać pół litra wody. Ja po prostu wlałem wodę do zanęty w misce i dokładnie całość wymieszałem. Poczekałem dziesięć minut i przetarłem przez niebieskie sito z Prestona. Bardzo łatwo dała mi się przygotować i przepuścić przez oczka a gotowa zanęta była pulchna i jednocześnie spoista. Na początku trochę obawiałem się, że może być zbyt lepka, jednakże po teście w wodzie okazała się bardzo dobrze pracującą mieszanką.

Ja widzę w niej wiele plusów. Jednym z pierwszych jaki mi się nasunął na myśl to fakt, że będzie to pewniak na łowiska o dużej głębokości oraz na łowiska gdzie podajnik będzie trzeba posyłać na znaczne dystanse bo jej idealne trzymanie w podajniku, przy jednoczesnym zachowaniu odpowiedniej pracy, to niewiarygodna zaleta.

Po około 20 minutach przeszedłem z odległości 27 metrów na moje nęcone blisko miejsce. Na gumkę założyłem różowego waftersa Sonubaits BandUm 6mm Krill&Squid i obserwowałem szczytówkę. Ale co najciekawsze na pierwszy odjazd nie czekałem dłużej niż dwie minuty. Nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji a ryba od razu wytorpedowała z zestawem na znaczną odległość. Po chwili podebrałem karpia. Za chwile trafił się następny, również skutecznie wyholowany i podebrany. Postanowiłem mocno pilnować tej linii i po dwóch lub trzech rybach donęcać miejsce łowienia mniejszym koszykiem BaitUp aby wprowadzać tam nowa porcję tej żółtej i niesamowicie aromatycznej zanęty, ale nie robić przy tym wszystkim zbyt dużego hałasu o wodę. Przy takim sposobie łowienia można sobie pozwolić na delikatne bujnięcie wędziskiem i ciche wstawienie koszka do nęcenia w wodę. Tak tez robiłem po kilku braniach za każdym razem tworząc w wodzie atrakcyjną chmurę z DM Bisquit&Corn. To działało bez zarzutu!

Co więcej jestem niesamowicie zaskoczony jak wiele złowiłem tego dnia amurów. Znam to łowisko na tyle, iż wiem, że więcej łowi się karpi niż „azjatów” a jednak te meldowały się w większej ilości. Miałem 12 małych sztuk, takich mniej więcej od 1kg do 1,5kg, ale było tez kilka dużych okazów. Co ciekawe zaraz po braniu nie uciekały z zestawem i dawały się wyholować dosłownie w 10 sekund i podebrać bez skakania w powietrze jak to mają w naturze. Mam wrażenie, że luźno położony zestaw na dnie, bez niepotrzebnego napięcia, oraz zbudowany na żyłce fluorocarbonowej mi w tym skutecznie pomaga by ryby nie panikowały po samozacięciu.

Ja tego dnia nałowiłem się do syta! Naładowałem akumulatory w ciszy i spokoju i przerobiłem chyba większość rybostanu z mojego ukochanego zbiornika.

Na koniec dnia byłem pewien, że muszę do swojego zestawu kilku zanęt „pewniaków” dołożyć właśnie tą, na którą łowiłem czyli DM w kolorze żółtym o nazwie Bisquit&Corn. Myślę, że właśnie taka zanęta bez mączek rybnych, pełna w składzie kukurydzy i produktów spożywczych ale jednocześnie idealnie pracująca w method feeder nie raz pozwoli mi świetnie powędkować!

Marcin Cichosz.